Wielu ludzi formuje swoje zdanie o Domach Dziecka w sposób stereotypowy, ale tylko nieliczni znają ich prawdziwy obraz.

Relacja z Gali IPN

« Wróć do archiwum aktualności

2019-10-09 09:17:05

Relacja z wyjazdu do Warszawy na Galę Konkursu „Niezwyciężeni 1918. Ofiary totalitaryzmów” 7 października 2019 r.
Był piękny październikowy dzień. Choć rano po słońcu spadło trochę deszczu i było chłodno. Wyjechaliśmy tuż po g. 9.00 rano nowym zakupionym niedawno samochodem marki Opel Combo. Po wpisaniu w mapy Google celu naszego wyjazdu tj. Centrum Edukacyjne „Przystanek Historia” im. Janusza Kurtyki w Warszawie, ruszyliśmy w podróż. Szybko znaleźliśmy się na nowo wybudowanej obwodnicy, jechało się jak po maśle i za Garwolinem skręciliśmy w Wał Miedzeszyński gdyż Mapy Google podały nam najszybszą trasę (pewnie w drodze na tzw. „Zakręt” trwały jeszcze prace….drogowe) mijaliśmy więc piękne lasy w okolicach Otwocka i sady pełne malutkich drzewek z dużą ilością dojrzałych czerwonych jabłek.
W pewnym momencie mignęła nam po prawej stronie farma (prawdopodobnie lecznica) dzikich zwierząt tj. saren, jeleni itp.
Po ok. 2 g. dojechaliśmy wreszcie do celu naszego wyjazdu…
Byliśmy trochę spóźnieni gdyż nie było gdzie zaparkować. Wysiedliśmy z tyłu za akademikiem Riviera Remont Politechniki Warszawskiej. Pobiegliśmy od razu na ul. Marszałkowską a wujek Dima pojechał gdzieś zaparkować samochód. Weszliśmy na salę, gdzie wręczano dyplomy. Akurat było kilka wolnych miejsc w 2 rzędzie. Tylko co usiedliśmy a konferansjer z IPN -u wyczytał naszą Nominację. Rozległy się brawa. Wyszliśmy na środek sali.
Po wręczeniu Dyplomów obejrzeliśmy filmy nagrodzonych prac. W naszej kategorii wiekowej tj.15-19 lat najbardziej spodobały się nam filmy z użyciem scenografii np. worki z piaskiem, kostiumami mundurów z czasów I i II wojny światowej, sceny nakręcone na cmentarzu z użyciem ognia i rac dymnych imitacji ran postrzałowych, koni itp. Każdy twórca czy twórcy swoich filmów musieli przeprowadzić jeszcze krótką prezentację ze zdjęciami i nt.  przygotowania filmu. Potem obejrzeliśmy jeszcze materiał filmowy powstały na 3 dniowych warsztatach w IPN z synami powstańców warszawskich, a potem poszliśmy po nagrody. W międzyczasie konferansjer ogłosił kolejną edycję konkursu na przyszły 2020 r. - NIEZWYCIĘŻENI. Obrońcy Ojczyzny 1920 r.
Na koniec zaproszono nas na skromny ciepły poczęstunek. Pożegnaliśmy się ok. g.14.30. Kiedy wszyscy laureaci Gali już opuszczali Centrum Edukacyjne podszedł do mnie jeden starszy pan. Przywitał się. Zapytałem - Czy Pan był Powstańcem? Odpowiedział - ja mam 85 lat. Powstańcy przychodzili z barykad dostawali 3 razy dziennie gorący posiłek (najczęściej zupę plujkę) a ja jako mały chłopiec siedziałem z matką i innymi dziećmi w piwnicach głodny i patrzyłem na drżenie ścian od spadających bomb…
Inny syn powstańca pan Witold opowiedział nam również kilka scen ze swojego młodego życia. W czasie Powstania Warszawskiego miał 9 lat. Był przy tym jak żołnierze niemieccy zastrzelili jego ojca, powstańca na Mokotowie. Opowiadał, że we wrześniu 1944 r., kiedy noce już były chłodne, kiedy powstańcy szli na barykadę na nocną wartę, prosili ludność cywilną o jakieś ciepłe ubrania i jak nie było co, to dostawali od kobiet jakieś suknie, kożuchy, damskie czapki itp. (elementy strojów kobiecych) żeby im było ciepło. Mówił też, że pewnego razu jak przyszli razem z kapelanem powstańczym powstańcy poszarpani od wybuchów granatów i pocisków, jeden nie miał ręki, drugi w połowie nogi. Widział on wtedy na własne oczy bijące serce powstańca z odsłoniętej po wybuchu pocisku wyszarpanej klatki piersiowej. Oficer Kapelan powiedział tylko - pozwólcie im umrzeć wśród swoich…
Innym razem, jak opowiadał, sam o mało nie zginął kiedy jego mama poprosiła go żeby przyniósł jakieś ubrania dla siebie na zmianę z ich domu. Wtedy nadleciały dwa niemieckie sztukasy (samoloty, które przy nurkowaniu w dół wydawały z siebie straszliwy dźwięk). I on wtedy w ostatniej chwili skoczył z mamą pod jakąś blachę, czy deskę i o 30 cm od niego w tę deskę samolot wystrzelił w ich kierunku serię z karabinu maszynowego…
Pan Witold opowiedział nam jeszcze wiele ciekawych historii ze swojego życia. Pokazał nam miejsce gdzie stał jego dom który był po drugiej stronie Centrum Edukacyjnego „Przystanek Historia” na ul. Litewskiej. Było nam bardzo miło, jemu zresztą też. Odprowadziliśmy go na przystanek tramwajowy jechał na Żoliborz, gdzie obecnie mieszka…
W imieniu Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci „Zarembiacy” chcielibyśmy bardzo podziękować Dyrekcji Centrum Administracyjnego im. Ewy Szelburg-Zarembiny za możliwość wyjazdu samochodem do Warszawy i wszystkim którzy przyczynili się do powstania naszego filmu o “Janie Kosidle”. Było to też możliwe dzięki naszemu projektowi „Teatr Zarembiacy 8” w ramach zadania Dzielnice Kultury współorganizowanego przez Wydział Kultury w Lublinie. Dziękujemy!!!

Dodane przez: PR